Myślałam tak gdy byłam młodsza. Jeszcze jako nastolatka stojąc przy grobach zmarłych z mojej rodziny zawsze dumałam. Wspominałam, dopytywałam o koligacje rodzinne zmarłej osoby, a wreszcie milczałam. W tej mojej ciszy bardzo przerażał mnie śmiech i rozmowy o wszystkim i o niczym, które dobiegały z oddali. Czułam, że święto zmarłych to czas na spotkanie i pogawędkę, a nie czas dla tych którzy odeszli. Szybko jednak okazało się, że każdy przeżywa na swój sposób. A rozmowy nad grobami przeprowadzają najczęściej Ci, którzy innej okazji ku temu nie mają. Z biegiem lat coraz więcej zaczęłam rozumieć. I nie szokuje już tak - kwitnący biznes pod cmentarzami czy też nieuprzejmi kierowcy, którzy za nic mają zasady i kulturę.
Wciąż temu wszystkiemu towarzyszy jednak pośpiech. Ten, który jest z nami na co dzień. Pędzimy z domu do pracy, z pracy do domu i z cmentarza na cmentarz. Rzucając tylko bardziej lub mniej oschle do napotkanego przy grobie, od dawna niewidzianego kuzyna, wujka czy znajomego: zdzwonimy się. Smutne, a jednocześnie przerażające, że nawet w dzień, w którym konieczne jest przeorganizowanie wszystkiego by móc pojechać na nekropolie nie potrafimy być spokojni.
Przeraża, że w dalszym ciągu brakuje nam czasu dla tych którzy są jeszcze żywi na tym świecie. Odkładamy odwiedziny u babci, cioci czy kuzynki na później, na następny weekend czy miesiąc.
Niestety, sama łapię się na tym, że i z moich ust wiele razy padło to wyrażenie. I dopóki nie zostało określone, kto dokładnie do kogo ma zadzwonić - telefon milczał. A czasu przecież nie cofniemy...
Tanie linie trują! Ryanair i Wizz Air na czele
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?