Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Trzebniccy strażacy gasili pożary we Francji. Ogień wchodził na metr w ziemię. Francuzi patrzyli na nas z podziwem [ZDJĘCIA]

Bartosz Skulimowski
Bartosz Skulimowski
Państwowa Straż Pożarna
Trzebniccy strażacy brali udział w międzynarodowej misji gaszenia pożarów lasów we Francji w sierpniu 2022 roku. Podczas pożaru spłonęło blisko 21 tys. hektarów lasu. Paliły się drzewa i torfowiska. Jak wyglądała misja? Opowiadają o tym jej uczestnicy z Trzebnicy. Zobaczcie też zdjęcia.

Na pomoc Francji

W tym roku, na skutek suszy i wysokich temperatur Francja borykała się z ogromną ilością pożarów lasów. Niestety pod koniec lipca okazało się, że opanowanie żywiołu na południu kraju będzie bardzo trudne. Na prośbę francuskich władz, do pomocy wyruszyli strażacy z kilku europejskich krajów.

Francuzom na pomoc ruszyły następujące kraje:

  • Austria
  • Grecja
  • Niemcy
  • Polska
  • Rumunia
  • Szwecja

Jednak największa grupa strażaków, którzy wspomagali Francuzów to byli Polacy, którzy wysłali do walki z żywiołem dwa tzw. Moduły GFFFV Wrocław i Szczecin. W ramach misji do Francji pojechało w sumie 146 strażaków oraz 49 pojazdów z naszego kraju. Polacy trafili do w okolice Bordeaux do niewielkiej miejscowości Hostens. Tam było główne obozowisko wszystkich modułów, łącznie z francuskimi strażakami.

Wśród polskich ratowników, którzy brali udział w misji we Francji znalazło się trzech strażaków oraz ciężki wóz gaśniczy z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Trzebnicy.

  • Starszy Aspirant Radosław Maśkiewicz
  • Starszy Ogniomistrz Daniel Michalik
  • Ogniomistrz Piotr Pusz

Moduły wyruszyły o 5.00 rano 11 sierpnia z Wrocławia. Do pokonania miały 2 tys. kilometrów. Moduły zameldowały się na miejscu 13 sierpnia ok. godz. 19.00.

- Do ostatniej chwili myślałem, że to będą tylko ćwiczenia. W przypadku ubiegłorocznego wyjazdu do Grecji sprawa była mocno nagłaśniana znacznie wcześniej. W przypadku Misji Francja
dzień wcześniej byliśmy normalnie na służbie i otrzymaliśmy lakoniczną informację: Rano jedziecie

– wspomina Radosław Maśkiewicz.

- Dzień wcześniej nasz duży samochód, którym pojechaliśmy do Francji, gasił wysypisko śmieci w Osłej k. Bolesławca. Wróciliśmy ok. godz. 23.00 pojechaliśmy do domu by zabrać potrzebne rzeczy i przyjechaliśmy do jednostki ok. godz. 2.00 w nocy, a po godz. 4.00 wyjechaliśmy do Wrocławia

– dodaje Piotr Pusz, który jako jedyny z trzebnickiej jednostki, po raz drugi załapał się na taką misję. W 2021 roku brał również udział w gaszeniu pożarów w Grecji.

Ogień wchodził metr pod ziemię

Przedmiotem wielu uszczypliwych komentarzy był fakt, że moduły w obie strony jechały 6 dni, a akcja gaśnicza, w której brały udział trwała raptem 4 dni. Wielu komentatorów nie dowierzało, że to była poważna akcja.

- To był bardzo poważny pożar. Inaczej Francuzi nie prosiliby o pomoc. Według tego co wiem, spaleniu uległo w sumie 21 tys. hektarów lasów. Były tam lasy sosnowe i torfowiska. Ogień potrafił tam wejść miejscami na metr głębokości w ziemię. My mieliśmy tam za zadanie przed wszystkim dogaszanie zarzewi ognia i obrony okolicznych miejscowości przed ponownym zagrożeniem pożarem

– informuje Piotr Pusz.

Jak się gasi takie tereny?

- Leje się dużo wody by tam przesiąkła, albo przekopuje się teren, żeby przemieszać tą ziemię ręcznie: szpadlem, haczką lub trójzębem –

tłumaczy ogniomistrz.

- Do tej pory nie miałem do czynienia z takim terenem. Owszem są u nas torfowiska, ale my w Polsce raczej nie dopuszczamy do rozwinięcia się takich pożarów. Najciekawsze jest to, że tam doszło do wypalenia torfu i cały grunt obniżył się o jakieś 30 cm. Te wszystkie korzenie, które były blisko powierzchni zostały po prostu upalone, a drzewa stały na głównym korzeniu, który idzie pionowo w dół. To powodowało, że było niebezpiecznie. Niby to drzewo stało, ale wystarczyło, by się pojawił nieduży podmuch wiatru i wtedy te drzewa zaczynały się przewracać. Najgorsze w tym wszystkim, że działał tu efekt domina. Jak jedno drzewo się przewracało to potrafiło powalić następnych kilka. Musieliśmy zwracać na to szczególną uwagę. W rejonach działań, gdzie dogaszaliśmy te torfowiska i korzenie, to po prostu wycinaliśmy profilaktycznie część drzew, by nam nie zagrażały. Natomiast, gdy pogoda się pogorszyła i w pewnym momencie przyszła wichura i trochę deszczu, to przerywaliśmy pracę, zostawialiśmy sprzęt i oddalaliśmy się w bezpieczne miejsce

– tłumaczy Radosław Maśkiewicz.

Dwa pożary

Jak tłumaczą trzebniccy strażacy, sytuacja była na tyle niebezpieczna, że okoliczne miejscowości zostały po prostu wysiedlone. Dodatkowo wszyscy strażacy pracowali tylko w godzinach dziennych między 8.00 i 22.00. Na torfowiskach po zmroku było zbyt niebezpiecznie.

- Oni mieli tam do czynienia z dwoma dużymi pożarami. Pierwszy wybuchł w połowie lipca i został wówczas, jak się wydawało, opanowany. Tylko, że u nich było wtedy bardzo sucho. Bez porównania z największymi suszami, które występują o nas. Tam jak się wchodziło do lasu to wszystko aż trzeszczało. Jak tam zostawały stare pnie po wycince, to nie gniły z czasem, tak jak u nas. Jak przeszedł pożar to te pnie się bardzo długo tliły. Po ich wypaleniu zresztą zostawały często duże dziury w ziemi nawet do 1 metra głębokości, które stanowiły kolejne zagrożenia. Można było nogi połamać. Te pnie się bardzo długo paliły i prawdopodobnie jak opanowali ten pożar, to przez te suche pnie, wybuchł drugi – znacznie groźniejszy pożar. Tam już dochodziło do zagrożenia mieszkańców, których stamtąd ewakuowano. Ludzie musieli naprawdę w popłochu uciekać, bo widzieliśmy na posesji w jednej miejscowości np. przyczepkę wyładowaną dobytkiem, której nie zdążono zabrać. Te rzeczy porzucone w pośpiechu zrobiły na nas naprawdę piorunujące wrażenie

– wspomina Radosław Maśkiewicz.

- Ta miejscowość została zabezpieczona przed ogniem, drzewa wokół zostały wycięte a teren zaorany, ale widać było że niektóre zabudowania na obrzeżach były nadpalone albo nawet spalone. Później ludzie dostali pozwolenie na powrót do domu. Jak przejeżdżaliśmy przez jedną z miejscowości to ludzie powychodzili przed domy: machali nam, płakali i dziękowali, za to że mieli do czego wrócić

– dodaje Piotr Pusz.

Grecja i Francja

Jak tłumaczy ogniomistrz, pożar we Francji różnił się od pożaru w Grecji przede wszystkim tym, że w Gracji strażacy mieli do czynienia z żywym ogniem, który błyskawicznie się przemieszczał. W Gracji był też trudniejszy, bo górzysty teren, w większość miejsc trzeba było dochodzić na własnych nogach. We Francji było o tyle łatwiej, że był lepszy dostęp do terenu działań, łatwiej było dojechać. Nie było też żywego ognia – wszystko się tliło. W Grecji były też bardzo duże problemy z dostępem do wody. Na koniec trzeba też dodać, że we Francji główny ogień gaszony był samolotami z powietrza. Natomiast działania na ziemi polegały właśnie na dogaszaniu zarzewi w gruncie.

Polscy strażacy na tle innych krajów

- Mimo, że Francja to lepiej rozwinięty od Polski kraj, to pod względem sprzętu nie mamy się czego wstydzić. Okazuje się, że my mamy sprzęt naprawdę na bardzo wysokim poziomie. Francuzi byli w szoku, że przyjechaliśmy taki kawał drogi i byliśmy samowystarczalni. Dziwili się też, że my mamy taki nowoczesny system satelitarny, podczas gdy oni nadal działają na papierowych mapach. Mamy też drony. Długo by trzeba wymieniać takie detale, które my posiadamy i co sprawiało, że patrzyli na nas z podziwem

– wymienia starszy aspirant.

Nie mamy się czego wstydzić

- Zresztą ta zazdrość działała w obie strony. Francuzi z kolei mieli typowo leśne samochody. Jeśli chodzi o wjeżdżanie do lasu, to były super. Wjeżdżały praktycznie w każde miejsce, przewracały nawet małe drzewka. Z drugiej jednak strony te wozy nadawały się tylko do lasu. Nie nadawały się do pokonywania dłuższych dystansów po asfalcie. Chociaż był jeden przypadek, gdy nawet taki samochód się zakopał. Pamiętam, że dowódca tego samochodu nie mógł wyjść ze zdziwienia i mówił, że takie coś nie miało prawa mieć miejsca. Jednak nasze polskie samochody są mega-uniwersalne

– dodaje Radosław Maśkiewicz.

Warto też wspomnieć na koniec, że strażacy z innych krajów, którzy brali udział w misji, patrzyli z podziwem na Polaków, że przyjechali tak liczną grupą. Jak wspomina Piotr Pusz, podobna sytuacja miała miejsce w Grecji, gdzie również naszych rodaków było najwięcej.

Zobaczcie jak wyglądało gaszenie pożaru lasów we Francji w sierpniu 2022 roku przez polskich strażaków. Galeria zdjęć poniżej:

Trzebniccy strażacy gasili pożary we Francji. Ogień wchodził...

Polecane artykuły:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziwne wpisy Jacka Protasiewicz. Wojewoda traci stanowisko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na trzebnica.naszemiasto.pl Nasze Miasto