MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Więziony białoruski kapłan dał świadectwo wiary w Trzebnicy. Sumienie nie pozwalało mi milczeć. Przeczytajcie wywiad

Bartosz Skulimowski
Bartosz Skulimowski
Archiwum Ks. Andrzeja Waszczuka
Ks. Andrzej Waszczuk z Witebska dał świadectwo wiary w Trzebnicy. Sumienie nie pozwalało mi milczeć- mówi w rozmowie z portalem Trzebnica Nasze Miasto białoruski kapłan. Przeczytajcie cały wywiad z niedzielnym gościem trzebnickiego Sanktuarium.

W niedzielę 23 października rozpoczął się Światowy Tydzień Misyjny. W Sanktuarium Św. Jadwigi Śląskiej w Trzebnicy gościł w tym dniu ks. Andrzej Waszczuk, były misjonarz na Ukrainie, były proboszcz w kościele Św. Ducha w Witebsku na Białorusi, który został aresztowany i był wieziony, a w konsekwencji został zmuszony do opuszczenia swojej Ojczyzny. Ks. Andrzej dzielił się swoimi doświadczeniami i przeżyciami z mieszkańcami Trzebnicy w czasie niedzielnych Mszy św. Opowiadał też o tym jak wygląda obecnie życie na Białorusi. Przeczytajcie cały wywiad z niedzielnym gościem trzebnickiego Sanktuarium.

Więziony białoruski kapłan dał świadectwo wiary w Trzebnicy
Ks. Andrzej podczas rekolekcji prowadzonych w miejscowości Głębokie na Białorusi.Archiwum Ks. Andrzeja Waszczuka

Trzebnica Nasze Miasto: Jak ksiądz trafił do trzebnickiego sanktuarium?

Ks. Andrzej Waszczuk: Ksiądz proboszcz Piotr Filas jest moim najlepszym przyjacielem. Znamy się już ponad 10 lat - od czasu, kiedy wstąpiłem do Seminarium w Bagnie. W Trzebnicy gościłem również z kazaniami w 2021 roku. Wiem, że ksiądz proboszcz też ogłaszał w kościele w Trzebnicy, gdy mnie aresztowali, prosił o modlitwę w mojej intencji. Teraz w Trzebnicy chciałem podziękować za to, ale także podzielić się swoimi doświadczeniami, świadectwem wiary i opowiedzieć ludziom o tym, co się dzieje na Białorusi. W Polsce rozmawiałem z wieloma osobami, z Polakami ale także Ukraińcami i większość z moich rozmówców zdaje się nie mieć świadomości, że nasz kraj jest uzależniony i praktycznie okupowany przez Rosjan.

Ksiądz opowiadał podczas kazania o swoim aresztowaniu i pobycie w więzieniu. Kiedy księdza aresztowano?

Aresztowano mnie 15 lipca 2022 roku o godz. 15.40. Później się dowiedziałem, że KGB od poprzedniego roku już mnie śledziło. Pewnie chodziło o moje kazania, chociaż nie mówiłem w nich nic tak naprawdę złego. Wiadomo, że u nas na Białorusi za prawdę i za wiarę w Boga idzie się siedzieć. Przyjechało po mnie trzech gości i po prostu zwinęli mnie z kościoła.

Więziony białoruski kapłan dał świadectwo wiary w Trzebnicy
Więzienie w Witebsku, w którym przetrzymywany był ks. Andrzej. Archiwum Ks. Andrzeja Waszczuka

Ile czasu ks. spędził w więzieniu?

W wiezieniu spędziłem dokładnie 30 dni. W niedziele 14 sierpnia też o godz. 15.40 - akurat w dzień przed świętem Matki Bożej musieli mnie wypuścić.

O co księdza oskarżano?

Pierwszy artykuł administracyjny (oskarżenie) miałem za to, że na Facebooku posługiwałem się awatarem z małą biało-czerwono-białą flagą. Są to barwy narodowej białoruskiej flagi, która przez władze jest zabroniona. Jeżeli ją u kogoś znajdą, to za to idzie się na 15 dni do aresztu. Drugi artykuł dotyczył tego, że na youtube i Instagramie byłem zapisany na kanały zabronione. Wszystko co jest innego zdania niż oficjalna propaganda państwowa, określane jest mianem ekstremizmu albo faszyzmu. Za to dostałem kolejne 15 dni aresztu. Trzeci artykuł dotyczył opublikowania obrazka humorystycznego, który zaczerpnąłem z rosyjskiego pisma satyrycznego i wrzuciłem go na swoją stronę w mediach społecznościowych. Było to jeszcze przed wybuchem wojny na Ukrainie. Na obrazku przedstawiona była sytuacja sprzed II Wojny Światowej, kiedy niemieckie wojska stały przed czechosłowacką granicą. Pod obrazkiem był taki mini dialog: Po co tu tyle wojska? W wypadku prowokacji. A jak prowokacji nie będzie? No jak nie będzie, jak tu tyle wojska?
Na tej podstawie chcieli mi zarzucić propagowanie faszyzmu. Oczywiście, teoretycznie mogłem się powstrzymać od pewnych działań, gestów, nie wychylać się, nic nie mówić, ale sumienie mi nie pozwalało milczeć, jak widziałem jak się władze zachowują: znęcają się, bija ludzi, zamykają ich w więzieniach.

Jak wyglądały rozprawy sądowe?

Wyglądało to tak, że z celi wprowadzają oskarżonego do pokoju, w którym jest komputer z dostępem do Internetu. Wyrok zapada i jest ogłaszany przez Skype. Tam się nie bawią w wożenie oskarżonego do sądu. Na szybkiego to się robi.

Księdzu udało się opuścić nie tylko więzienie oraz Białoruś. Jak do tego doszło?

To był palec boży. Na 12 sierpnia miałem wyznaczony termin trzeciej rozprawy administracyjnej. Na szczęście miałem już wtedy adwokata, z czym też jest często u nas problem. Na tej trzeciej rozprawie miałem pewnie ponownie zostać skazany na kolejne 15 dni aresztu. Cały problem w tym, że po trzecim takim wyroku wydanym w ciągu jednego roku, automatycznie wszczyna się postępowanie kryminalne. Wyroki w takich postępowaniach to już długie lata więzienia. Coś takiego szykowali też dla mnie. Jednak dzięki Bogu wszystko potoczyło się inaczej. Na rozprawie, ku zdziwien iu wszystkich obecnych, sędzie powiedział milicjantom, żeby dopracowali ten artykuł, bo brakuje podstaw prawnych do zarzutów. Tak więc nie mogli mnie więzić dłużej niż 30 dni. 14 sierpnia musieli mnie wypuścić. Chociaż na krótki czas. Wróciłem na parafię, szybko się spakowałem i uciekłem. Musiałem bardzo szybko się organizować, bo każda chwila zwłoki zmniejszała szansę na opuszczenie kraju.

Więziony białoruski kapłan dał świadectwo wiary w Trzebnicy
Kościół Świętego Ducha w Witebsku ma najliczniejszą rzeszę wiernych spośród wszystkich 5 kościołów katolickich na terenie miasta.Archiwum Ks. Andrzeja Waszczuka

W jaki sposób księdzu udało się wyjechać z Białorusi?

Znajomi podwieźli mnie na granicę Litewska. Do Polski nie mogłem jechać bo skończyła mi się wiza. Przeszedłem na piechotę granicę i poprosiłem o wizę humanitarną. Próbowali odesłać mnie na inne przejście, na którym takie wizy wydają, ale ostatecznie udało mi się ich przekonać, żeby tego nie robili. Napisałem podanie o nadanie statusu uchodźcy. Przez dwa dni mnie trzymali na granicy. Później, dzięki moim przyjaciołom i znajomym, po wielu perypetiach udało się pozałatwiać wszystkie formalności i pod koniec sierpnia znalazłem się w Krakowie.

Co najbardziej utkwiło księdzu w pamięci z pobytu w więzieniu?

W takich miejscach człowiek się uczy się pokory. Chociaż zacznę może od pewnego pozytywu. Siedziałem w celi z innymi więźniami politycznymi, których wspominam jako bardzo fajnych i bardzo pozytywnych w większości dobrze wykształconych ludzi. W samym więzieniu...cóż siedzisz na tyłku w celi 3 na 6 metrów. Nie masz nic zupełnie do roboty. Nie było nawet spacerniaka, chociaż powinien być. Człowiek jedynie mógł po tej celi trochę pochodzić. Zostawała modlitwa, rozmowy ze współwięźniami no i od czasu do czasu jakaś książka się pojawiała.

Czy były organizowane przesłuchiwania?

W ciągu pierwszego tygodnia było tak, że przychodzili z milicji albo z KGB i prawie codziennie zabierali mnie na przesłuchania. Jak mówili, chcieli się upewnić, że nie zagrażam państwu białoruskiemu. Z mojego punktu widzenia to były wielkie bzdury, jakbym nie wiadomo jakim kryminalistą lub terrorystą był, ale po nich było widać, że traktowali to śmiertelnie poważnie. Po pierwszym tygodniu to się skończyło i siedziałem już tylko w celi.

Więziony białoruski kapłan dał świadectwo wiary w Trzebnicy
Archiwum Ks. Andrzeja Waszczuka

Co było szczególnie uciążliwe?

Każdej nocy strażnicy robili kilkukrotne pobudki, dodatkowo światło w celi nigdy nie było gaszone. Kilka razy w nocy się budzisz, męczą cię niespokojne myśli, sen masz bardzo płytki. Do tego trucie chlorem.

Na czym polegało trucie chlorem?

Biorą np. wiadro z chlorem, otwierają drzwi celi i wylewają na podłogę. Chlor paruje, a w oknach są trzy rodzaje krat, co sprawia, że jest ograniczony dostęp świeżego powietrza. Zaduch kumuluje się z oparami chloru. To niszczy płuca. Czasem dzień w dzień zmuszali nas, by sprzątać tym chlorem cała celę. Czasem próbowaliśmy kombinować, by ten chlor wylać, by nie było tyle tych oparów, ale to z kolei stwarzało ryzyko kary w razie gdyby strażnik zauważył.

Jak ksiądz radził sobie z tą bezczynnością?

Przede wszystkim modliłem się. Nie zostawili mi nawet różańca, więc odmawiałem na palcach. Jak dostałem książkę, to trochę czytałem. Generalnie, pobyt tam to wielka tragedia, szczególnie z punktu widzenia ludzi, którzy siedzą tam latami. No, po prostu masakra. Nawet pod tym względem, że niewyobrażalne marnotrawstwo czasu. Nawet żeby chociaż można było książki czytać, albo żeby pozwolili mieć różaniec – cokolwiek. Tymczasem tak siedzisz, godzina po godzinie, dzień po dniu, miesiąc po miesiącu. Straszne.

Mówił ksiądz w kościele podczas kazania o kryzysie wiary, przez który przeszedł w więzieniu. Mógłby ksiądz coś więcej na ten temat powiedzieć?

Tak. Przeszedłem taki kryzys po 15 dniach pobytu w więzieniu. Teraz myślę, że wówczas miałem nadzieję, że po tych 15 dniach wyjdę na wolność. Tymczasem tak się nie stało. Wiadomo, że to ja tak sobie myślałem, a Pan Bóg ma swoje plany. Teraz widzę, że On był w tym wszystkim, poukładał to jak należy i dalej działa w moim życiu. Wtedy jednak naszły mnie myśli, że to bez sensu, żebym ja był księdzem. Wiadomo, że w trudnych sytuacjach szatan podsyła różne głupie myśli. To był pierwszy taki mocny kryzys wiary jaki przeszedłem w moim życiu. Wiem też, że przetrwałem te kryzys, tylko dzięki temu, że odmawiałem różaniec. Później, gdy już najgorsze minęło, doświadczyłem poczucia takiej siły, która płynęła właśnie z modlitwy. Zacząłem jeszcze więcej odmawiać różaniec. Oczywiście nadal było trudno, nie miałem kontaktu ze światem, nie wiedziałem co się dzieje z moja rodziną, z parafią. Te myśli nie dawały mi spokoju, ale kryzys już nie powrócił. To co zostało mi szczególnie w pamięci, to takie poczucie, że różaniec to jest wielka moc. Ja zawsze lubiłem modlić się na różańcu, ale po tych przeżyciach jeszcze bardziej się w tym umocniłem.

Jak to doświadczenie ocenia ksiądz z dzisiejszej perspektywy?

Przede wszystkim, to co już mówiłem, przekonałem się i utwierdziłem w tym, że modlitwa ma moc. Utwierdziło mnie to w wierze. Moja wiara i relacje z Panem Bogiem nabrały innego kształtu. Można powiedzieć, że weszły na inny poziom. To doświadczenie było bardzo trudne, ale dzisiaj też widzę ten czas jako błogosławiony. Cierpienie umacnia wiarę, ale tylko wtedy, jeśli człowiek tego będzie chciał. Jeśli to przyjmie. Mam też takie poczucie, że Matka Boża i Duch Święty tym wszystkim kierowali. To jest i trudne ale i zarazem ciekawe doświadczenie wiary. Poza tym, poznanie tak wielu fajnych i ciekawych ludzi podczas pobytu w więzieniu, natchnęło mnie nadzieją, że gdy ten reżim w końcu upadnie, będę mógł wrócić na Białoruś do pracy i służenia Bogu i ludziom. Na Białorusi przez komunizm bardzo dużo ludzi żyje daleko od Pana Boga i niestety im dalej na wschód to z tą wiarą jest gorzej.

Ksiądz był proboszczem w Kościele Świętego Ducha w Witebsku? Jak duża to parafia?

Witebsk to do niedawno było miasto o liczbie ludności ok.380 tys. Znajduje się tam 5 kościołów katolickich. My Salwatorianie mamy tam najliczniejsza parafię. Każdej niedzieli we Mszach św. uczestniczy u nas kilkaset osób. Jednak jak weźmie się pod uwagę, że na terenie naszej parafii znajduje się ok 50 tys. mieszkańców, to jest kropla w morzu. Większość wiernych to Białorusini, ale są oczywiście także Polacy oraz zagraniczni studenci Uniwersytety Medycznego w Witebsku. Co niedziele odprawiamy w sumie 4 Msze św.

Więziony białoruski kapłan dał świadectwo wiary w Trzebnicy
WitebskArchiwum Ks. Andrzeja Waszczuka

Jak wygląda życie na Białorusi w porównaniu z Polską?

Komunizm w Polsce znam z opowiadań. Na Białorusi obecnie są codzienne zatrzymania ludzi, aresztowania. Codziennie pojawiają się nowe informacje o kolejnych aresztowaniach, szczególnie w miastach wojewódzkich. Władza tak działa, żeby zmniejszyć możliwość jakiegoś buntu lub powstania. Jeśli chodzi o poziom życia na Białorusi generalnie ludziom wystarcza na jedzenie i opłaty. Wiadomo, że wszyscy kombinują i próbują sobie dorabiać. Bardzo duży procent ludzi zarabia powiedzmy 400-600 rubli białoruskich – wychodzi to mniej niż 1000 zł. Kurs walut na Białorusi utrzymywany jest sztucznie. 1 euro kosztowało jeszcze niedawno 2,5 rubla. Litr paliwa kosztuje ok. 1 euro. Ludzie nie widzą perspektyw. Wsie na Białorusi wymierają. Młodzi ludzie uciekają z nich, wyjeżdżają do miast wojewódzkich, zostają puste domy i gospodarstwa. Ten kto może, próbuje wyjechać za granicę. Ktoś się śmiał, że niedługo na Białorusi pozostaną tylko milicjanci i emeryci.

Co się zmieniło na Białorusi od momentu wybuchu wojny na Ukrainie na początku 2022 roku?

Generalnie wiadomo, że mniejszość Białorusinów tak naprawdę opowiada się za wojną. Są to ci co rządzą i ci co są w jakiś sposób związani z władzą. Chociaż powiem, że propaganda na Białorusi robi swoje. Mimo, że ludzie mają dostęp do Internetu, to często są zindoktrynowani. U nas, jeszcze przed samym atakiem Rosji na Ukrainę, mówiono o tej rosyjskiej „specakcji”. Myślę, że robiono to po to, by ludzi przygotować psychicznie. Po wybuchu wojny, w internecie pojawiło się mnóstwo zdjęć i filmików, ale w telewizji wmawiali, że to kłamstwa, fejki itp. Niezależnych mediów u nas nie ma. We wszystkich, które funkcjonują, występuje Aleksander Łukaszenka, jako „ojciec narodu” i tłumaczy, jak wszędzie jest źle, a tylko na Białorusi dobrze. Generalnie w ruskiej i białoruskiej telewizji, normalnych Białorusinów, którzy wychodzili na ulicę, którzy się buntowali, nazwali ekstremistami i faszystami. Pamiętajmy, że na Białorusi obowiązuje podobna jak w Rosji, propaganda wielkiej wojny ojczyźnianej z faszyzmem. Ta machina cały czas się kręci i na tym tle wymyślili, że te setki tysięcy Białorusinów, którzy wychodzili na ulice, ale także Ukraińcy, to wszystko są faszyści, a z faszyzmem trzeba walczyć.

W jaki sposób możemy tu w Polsce jakoś pomóc Białorusinom?

Począwszy od 2020 roku ponad milion Białorusinów uciekło z kraju. Do dzisiaj kto może, to próbuje wyjechać. Na Białorusinów, którzy po wybuchu wojny uciekali z kraju, tutaj w Polsce wylewało się sporo negatywnych emocji. Wiadomo, że na Białoruś często patrzy się przez pryzmat Aleksandra Łukaszenki i jego reżimu, ale przecież Białorusini, którzy są w Polsce też uciekli przed tym reżimem. To nie oni wypuszczali rakiety w stronę Ukrainy. Były niefajne sytuacje. Na szczęście teraz trochę te emocje opadły.
Myślę, że sporo zależy od Polskiego Kościoła. Ja w Krakowie zacząłem odprawiać Msze św. dla Białorusinów. To jest im potrzebne. Wiem, że także w innych miejscach są takie Msze odprawiane. To pozwala się gromadzić, poczuć we wspólnocie, poczuć wsparcie wspólnoty i nie być osamotnionym.

Więziony białoruski kapłan dał świadectwo wiary w Trzebnicy
Ks. Andrzej Waszczuk odprawia Msze św. dla Białorusinów w KrakowieArchiwum Ks. Andrzeja Waszczuka

Co ksiądz zamierza dalej?

Na chwilę obecną przyznano mi już polskie obywatelstwo. Natomiast co do moich dalszych losów, to nasz prowincjał będzie decydował, gdzie mnie skieruje.

Dziękuję za rozmowę.

Polecane artykuły:

od 7 lat
Wideo

Zakaz krzyży w warszawskim urzędzie. Trzaskowski wydał rozporządzenie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na trzebnica.naszemiasto.pl Nasze Miasto